Dwa
listy wstępne do dwóch tomów „Proroctw” są kopalnią wiedzy, którą należy szczegółowo zgłębić, aby przedrzeć się przez informacje zawarte w nieomal tysiącu
czterowierszy i w jakiś sposób je sobie uporządkować. W tym punkcie od razu
napotyka się trudność. Barierę stawia język, którym zostały napisane.
Wielokrotnie złożone, meandryczne zdania w XVI-wiecznym stylu, najeżone
łacińskimi cytatami, stanowią przeszkodę nawet dla współczesnych Francuzów.
Stąd powstało co najmniej kilka wersji upraszczających zapis i tłumaczących go
„ze swojego na nasze”. Jednak poszukiwaczowi prawdy nie powinno to wystarczyć.
Tłumacze lubią pomijać to, czego nie rozumieją i dodawać to, czego autor wcale
nie miał na myśli. Szybko zrozumiałam, że po prostu trzeba wejść w gęsty las i
spróbować znaleźć w nim własną ścieżkę dla pojmowania tekstu.
Kiedy
już tego się dokona główny wniosek nasuwa się sam, oba Listy różnią się
zasadniczo w treści swego przesłania. Lecz łączy je jedna maniera, zostały
napisane do innych ludzi, tych, którzy dopiero mieli się narodzić, a osoby współczesne,
do których Autor skierował adres posłużyły mu jedynie za medium, przywołujące
przyszłe obrazy.
Pierwszy
z nich, List do Cezara, syna Nostradamusa zawiera mnóstwo informacji istotnych
dla uważnego czytelnika, czy może nawet adepta wiedzy ukrytej w Centuriach, z
dziedziny światopoglądowej, ezoterycznej i duchowej. Owszem, pojawiają się tam
także konkretne informacje o przyszłości, ale nie one są najważniejsze.
Zważywszy
skomplikowany styl języka, odległość epoki, w jakiej list został napisany,
lektura musi być uważna, werset po wersecie, słowo po słowie. Trzeba sobie
także pozwolić na swobodne skojarzenia na bazie dość często ogólnikowych opisów
autora, ale także trzeźwo trzymać się tekstu.
Pięćset
lat temu świat wyglądał inaczej, był różny od współczesnego nam, ludzie
rozumieli go i odbierali na inny sposób. Byli może wrażliwsi na szczegóły,
dłużej rozważali każde słowo i zdanie, szukając sensu i zrozumienia także przy
pomocy wyobraźni i przypadkowych własnych skojarzeń. Temu służyły złożone zdania, przenośnie, pozorne odbieganie od tematu.
Już
1 wers nasuwa wiele różnych wniosków. 52-letni ojciec pisze do syna, który leży
koło niego w łóżeczku, mając najwyżej dwa lata. Długo na niego czekał, bo
wiedział, że się narodzi. Skąd wiedział? Możemy się domyśleć. Długo żywił
nadzieje, że syn poniesie dalej zadanie ojca w zachowaniu pamięci świata o tym,
co Bóg pozwolił mu poznać. Wspomina także o swojej śmierci, której datę zapewne, jako astrolog już znał. Miał do niej trochę czasu, 12 lat. To dużo dla świadomości człowieka w sile wieku,
można jeszcze tego faktu nie brać pod uwagę. Jednak ojciec rozpoczyna list w
tonie testamentu.
2
wers zawiera zagadki. Ojciec już wie, że w okresie swojego życia, czy tylko przez
okres ojcowskiego życia? czy za całego jego, tj. syna żywota?, syn nie będzie
obdarzony oświeceniem, ani wrodzonym talentem jego zdobycia. Mimo, że zna jego
przyszłość to nie widzi potrzeby mu jej zapowiadać. Czekające go życie nie odgrywa innej roli w planie Boga Najwyższego niż ta, którą ma odegrać jako jego spadkobierca i potomek. A zadanie podtrzymania
pamięci nie wymaga od niego, ani nigdy nie będzie wymagać specjalnej siły
duchowej. Natomiast waga owego osobistego zadania i wiedzy jest tak wielka, że
musi zostać zachowana na przyszłość dla innych. Jednak nie stanie się to za
pośrednictwem ani zapisów ani słów.
Zagadką
jest sformułowanie: „twoje miesiące Marsowe”. Różnie jest ono rozumiane. Jedni
mówią, że Cezar urodził się widocznie w marcu (we francuskim Mars to planeta,
ale i miesiąc marzec), inni przeliczają cykl Marsa, dwuletni jako rok, dzielą go
na miesiące, czemu jednak Marsowe, ewentualnie marcowe, a nie inne? Patrice Guinard odkrył, że chodzi o symboliczny wiek Marsa, mający długość 687 lat, (dni obiegu Marsa wokół Słońca przeliczone na lata) które należy doliczyć do daty napisania listu. List sygnowano na, 1 dzień marca. I może być to odniesienie do
rzeczywistego wieku syna w owym momencie. Otrzymujemy w ten sposób znamienną datę początku nowego "złotego wieku Saturna" wyliczoną przez kanonika Roussata na 2242 rok.
3
wers informuje, że procesy zapomnienia i zanikania pamięci w czasie są nie do
uniknięcia. Nie można im niczego przeciwstawić. Dlatego całość wiedzy i
tajemnica z nią związana pozostanie zawarta, zamknięta na klucz i zawarowana w
świadomości ojca.
Ogródkiem
dowiadujemy się, że wiedza owa jest nie tylko bardzo ważna, ale i ukryta,
a także strzeżona. Oraz to, że istnieje do niej jakiś klucz.
Pytanie:
Jakim sposobem prawda przetrwa w świadomości i milczeniu, jeśli ojciec umrze, a
czas zatrze pozostawione ślady? Dosłownie mowa jest o żołądku, jest to
przenośnia właściwa we francuskim, i tożsama z wnętrzem. Jednak może warto ją
jakoś utrwalić, bo a nuż zawiera jakiś szczegół ważny na przyszłość?
Mimo,
że synek dopiero się narodził, ojciec zdaje się znać jego przyszłe cechy, wie,
że będzie zainteresowany dziełem ojca i przekazaniem go dalszym pokoleniom, wie
także, że być może pozna astrologię, choć bezpośrednie widzenie przyszłości
będzie przed nim zamknięte z powodu „wątłego umysłu” (C19). Daje mu rozsądne,
ojcowskie rady, przestrzegające przed oddawaniem się w życiu „urojeniowym mrzonkom” i „obrzydłej magii”, które jedynie „wysuszają ciało” i charakter.
Pochwala „kalkulacje astronomiczne” i badanie trzeźwym umysłem pism świętych
oraz boskich praw.
Te
uwagi są umiejętnie wplecione w inną, o wiele głębszą opowieść, która zawiera
kosmogoniczną wizję świata. Oraz próbuje przedstawić istotną rolę tych, którzy
bywają przez Boga obdarzeni autentycznym natchnieniem proroczym. Jednocześnie
opisując przejawy takiego natchnienia, które łatwo przecież pomylić komuś z
„rozeznaniem sprytnym intelektualnie”, atakami padaczki, czy uleganiem
wyobraźni, by chwalić się potem przed innymi cudowną wiedzą.
Pośród
tej opowieści wplata dziwną informację, w wersecie 27. Dzieło napisane przez ojca
jest mianowicie skomplikowane i dotyczy wielu spraw, lecz z biegiem czasu
ludzie mieszkający w różnych miejscach i czasach zrozumieją to, co zapisał w
przepowiedniach, doceniając ich precyzję. A on, Cezar, jego syn, uwaga! sam to
zobaczy i przekona się, gdy dożyje naturalnego wieku (zapewne owej
astrologicznej średniej 72 lat) „wedle swojego klimatu, na własnym niebie
swoich urodzin”, że to wszystko się wydarzy!
Uwaga
ta sugeruje, że Cezar w przyszłości, zmieni miejsce zamieszkania (będzie miał
swój „klimat”, co w astrologii oznaczało strefę geograficzną, inny w takim
razie niż ten, w którym się narodził, w Prowansji). Do tego będzie mógł
wyczytać spełnienie owych przepowiedni ojcowskich na bazie własnego horoskopu! Czyli
pozna astrologię. Oraz zobaczy zmierzanie owych zapowiadanych zdarzeń z okolic
ich powstania, czyli południa Europy ku strefie, w której będzie żył. Być może
będzie to strefa podległa Księżycowi, bo wspomina o sferze Księżyca,
czyli księżycowych wpływach na odpowiedni ziemski klimat.
To
zdanie przeczy pierwszym uwagom w Liście, z których wynika, że ojciec znał przyszłość syna. I wiedział, że Cezar nie ma talentów wizjonerskich, ma "delikatny umysł", i natchnionym prorokiem, ani nawet astrologiem nie będzie. Dlaczego
zatem sugeruje nagle coś innego, wręcz przeciwnego? Coś, co nie miało mieć
miejsca?
Podobnie
zastanawiająco brzmi zdanie ostatnie, werset 41. Można je oczywiście czytać
dosłownie i rozumieć, że ojciec pomylił się w końcu, bo mógł to, jako zwykły
człowiek, zrobić, co do przeznaczenia swego syna. Darem jest dedykowana synowi
księga proroctw. A nie dar prorokowania, czy rozumienia proroctw, przekazany mu genetycznie, czy może w
jakiś duchowy nadzwyczajny sposób. Niemniej, bez odpowiedzi pozostaje
nasuwające się z tego pytanie, co oznacza owa ojcowska nadzieja, że wyjaśni
synowi kiedyś „każde jedno proroctwo” zawarte w księdze mu dedykowanej?
Wielu
komentatorów, podczas analizy tego Listu doszło do wniosku, że Nostradamus
skierował go nie tylko do niedawno narodzonego syna Cezara, ale i do kogoś jeszcze.
Kogoś, kto w odpowiednim momencie odnajdzie klucz (w swoim żołądku?) i wyjaśni
większość tajemnic ukrytych w księdze proroctw. Kto będzie znal nie tylko
astrologię, ale i podlegał pewnym zjawiskom „natchnionym”, dlatego autor Listu tak
szczegółowo objaśnił mu czego ma się trzymać, a co lekceważyć. Będzie to w
czasach wypełnienia się najważniejszych wróżb, a człowiek ów będzie mieszkał
gdzie indziej. Jego horoskop będzie zaś tak
zgrany z rytmami gwiezdnymi, że na jego podstawie będzie mógł przewidywać daty.
Do tego, będą to czasy tak odległe, że większość przepowiedni z czterowierszy
zacznie być już ziszczona.
Czy
dobrze to rozumiem? Nie ma pewności. Czytając Nostradamusa niczego nie można
być pewnym. Ten brak pewności jest jednak niezwykle inspirujący i wciągający w
głębię osobistych przeżyć i rozmyślań.
Poza
tym jeszcze taka ciekawostka. Wertując przez ostatnie lata różne nostradamiczne
strony i fora dyskusyjne, głównie francuskojęzyczne, ale i inne, rzuciło mi się
wielokrotnie w oczy, że wielu fascynatów Proroka z Salon używa nicka Cezar,
Cezarion, lub podobnego. Sugerując innym, z kim właśnie mają do czynienia! Oczywiście, nową
przepowiedzianą przez wielkiego ojca inkarnacją Cezara!
Wniosek
z tego jeden, nie jest to jednostkowe złudzenie przy lekturze tekstu, lecz
istotna, acz ukryta treść, odczytywana przez wielu ludzi, niezależnie od siebie, pomiędzy
wierszami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz