Przepływ informacji przez umysł.
Ktoś taki
jak Edison napisał o tym książkę, która wyszła w gazetowych
odcinkach na przełomie wieku XIX i XX gdzieś na amerykańskiej prowincji. Teraz ją odgrzebano w archiwach prasy. Co 1100 lat cykl
się powtarza. To klątwa. Pojawiają się plagi i Oni, a wraz z Nimi pożerające piekielne
ptaki.
I tu pojawia się we śnie przypomnienie z tekstu MN:
2.75
Głos słyszany niebywałego
ptaka,
Ponad lufą z oddechowego pokładu:
I jeszcze z Objawienia św. Jana 18.2, 19.17-18:
I
zawołał donośnym głosem: Upadł, upadł Wielki Babilon i stał
się siedliskiem demonów i schronieniem wszelkiego ducha nieczystego
i schronieniem wszelkiego ptactwa nieczystego i wstrętnego.
I
widziałem jednego anioła stojącego w słońcu; i zawołał głosem
donośnym, mówiąc wszystkim ptakom latającym środkiem nieba:
Nuże, zbierzcie się na wielką ucztę Bożą, by jeść ciała
królów i ciała wodzów, i ciała mocarzy, i ciała koni oraz ich
jeźdźców, i ciała wszystkich wolnych i niewolników, małych i
wielkich.
i z chińskich kronik historycznych:
Opowiadają one o doskonałym Łuczniku
I i pierwszych czasach, gdy naruszona została równowaga żywiołów,
pojawił się ogromny potop, palące słońce i ogień. „Płomień gorzał nie
gasnąc, a wielkie fale burzyły się nieustannie. Wściekłe
zwierzęta pożerały ludzi. Drapieżne ptaki porywały starców i
niemowlęta.” Bohaterski I zestrzelił 9 kruków mieszkających
na dziewięciu słońcach, które paliły ziemię. A z opowieści o
Wielkim Jue, który „odprowadził wody Żółtej Rzeki i dał
ujście wodom Kiangu. Dziewięć lat nie wracał do domu...”
dowiadujemy się, że „Kiedy usunięte zostały zapory tamujące
odpływ wód, znikły czworonogi i ptaki szkodę czyniące ludziom. A
ludzie znów mieli ziemię dogodną do upraw i zaludniali ją.”.
Słyszę krzyk małych dzieci,
dorosłych, ostateczne przerażenie rozszarpywanych i porywanych
ludzi gdzieś w głębokim tle. Ogarnia mnie groza. Jestem żołnierzem
amerykańskim, stacjonujemy w jakichś lasach. Wczołguję się pod
namiot (a może to dość niskie poddasze miejscowej chatynki), ale
zaczynam się czegoś bać sunąc ku szaremu trójkątowi szczytu
naprzeciw. Nagle słyszę z głębi upiorny głos. Ma w sobie przerażający majestat [kłaniają się opisy Lovecrafta - straszliwych Przedwiecznych].
Wycofuję się błyskawicznie w istnej panice, zdawszy sobie sprawę, że
niewielką mam szansę na przeżycie.
Z Listu do Króla można poznać mniej więcej okoliczności tych wydarzeń granicznych, ponieważ Autor opisał to, co będzie przedtem i potem:
[110] a przed tymi wypadkami niektóre niebywałe ptaki będą krzyczały wskroś powietrza: ui, ui, acz później niejaki czas będą rozproszone.
Nie cytuję wszystkiego, kto chce sprawę zbadać niechaj pozna cały tekst, przynajmniej sąsiednie wersety i zastanowi się, by odnaleźć sens we własnym wnętrzu (żołądku - jakby powiedział Mistrz).
Owe "przedtem i potem" nie trzeba rozumieć liniowo. To raczej opis jakiegoś krańcowego (kwantowego? - modne słowo) zwrotu, gdy świat rozciągnięty w czasie dochodzi swego krańca i musi się zakrzywić, zapętlić, aby próbować na nowo się rozciągnąć. Nostradamusowi przypisuje się opis przeszłości, a nie przyszłości; byli tacy, którzy odczytywali konkretne historie sprzed wieków w jego czterowierszach. Podobnie najstarsze chińskie kroniki mogą opisywać przeszłość ale i przyszłość, do której zmierzamy, jako do punktu granicznego zawieszonego w czasie albo na skraju nicości!
Po co rozpoczynać na nowo to, co się już stało? I to zapewne po wielekroć? Być może, aby cokolwiek zmienić, kogoś przestrzec, uratować, wyciągnąć z iluzji fałszywego bytu i równie fałszywego przekonania, że ów skończenie spłaszczony świat podlega jakiejś ewolucji i ludzkiemu widzimisię? By w jakiejś swej najbardziej świadomej części móc wyskoczyć w wyższą przestrzeń i poza. Kto wie jakie cele mogą przyświecać takim powrotom i ile ich jeszcze może być...